Etykiety

wtorek, 11 czerwca 2013

Cześć, to ja.


Korzystając z tego, że mam wolne popołudnie, albo raczej z tego, że nie chce mi się zrobić niczego pożytecznego, oddałam się wielu do niczego nie prowadzącym przemyśleniom. Albo raczej niekoniecznie koniecznym przemyśleniom. A chodzi oczywiście o Orange Travel i zazdrość jaką odczuwam wobec uczestników zorganizowanej przez nich misji. 


 


 





Ale do rzeczy. Dziś będzie o blogach, blogowaniu i blogerach. A z tymi styczność mam odkąd na moim komputerze na stałe zagościł Internet, czyli od bardzo, bardzo dawna. Znaczy wtedy zaczęłam czytać blogi, z samym blogowaniem miałam dotąd niewiele wspólnego. Blogerką bym się nie nazwała, ale za to czytacz ze mnie całkiem konkretny.



Pierwsze blogi jakie pamiętam, to były takie elektroniczne odpowiedniki standardowych pamiętników chowanych pieczołowicie pod poduszkami żeby czasem rodzice nie znaleźli. Pamiętam, że większość autorów pisała je anonimowo, ale wraz z rozwojem platformy blogowej, na poszczególnych stronach  stopniowo zaczęły pojawiać się zdjęcia, które zazwyczaj prowadziły do odkrycia tożsamości autora. Niewiele z nich przetrwało, ale jedną z takich perełek jest blog wiara-niedzieli, który nadal serdecznie polecam.



W międzyczasie pojawił się szał na blogi tematyczne. Do tej pory w ulubionych mam kilka robótkowych, choć drutów czy szydełka nie miałam w rękach już całkiem długo. Nigdy  za to nie trawiłam blogów kulinarnych, czy modowych, które też dość wyraźnie zaznaczyły się w historii polskiej blogosfery. Pamiętam też, jak rok, czy dwa lata temu, zerknęłam na ranking w konkursie Blog Roku i z przerażeniem odkryłam, że w czołówce znajdują się przede wszystkim blogi osób chorych, żeby nie powiedzieć umierających. Znak czasów?



Kilka lat temu hitem stały się pozornie prostsze w produkcji filmiki wrzucane na YouTube. Na oglądaniu tych urodowych minęło mi na pewno kilka nocy. Dziś, z uwagi na zbliżający się wielkimi krokami remont sen z powiek spędzają mi głównie blogi poświęcone urządzaniu wnętrz. Pozornie jest ich w sieci całkiem sporo, szkoda tylko, że większość zawiera tylko zdjęcia. Na ogół po18 ujęć doniczki stojącej na stole, bądź tzw. inspiracje przeklejone z Pinteresta. Słabo.

Ale ta bylejakość ma swoje powody, tak samo jak nie bez przyczyny każdego dnia zwiększa się liczba zarejestrowanych adresów blogowych. I nie chodzi tylko o to, że dziś blogerem po prostu wypada być. Dziś autorzy blogów dochodzą do nierzadko dużych pieniędzy, a siła ich opinii jest porównywalna z tą przypisywaną dziennikarzom. Nikt też nie myśli o ukrywaniu swojej tożsamości. Z drugiej strony, nie ma takiej potrzeby, bo raczej w sieci nie poczytamy już o nieszczęśliwej miłości czy kompleksach dręczących niejednego nastolatka. Coraz częściej widzi się za to młodzieńca pijącego kawę z Costy, wodę Żywiec Zdrój, a z toreb marki Reserved, które dziwnym trafem posiada większość fashionistek, dyskretnie wystaje błyszczyk Carmex. Tak, bo dziś numery telefonów do najpoczytniejszych blogerów ma każdy szanujący się PR-owiec, bo to właśnie oni dyktują warunki współpracy międzynarodowym korporacjom.  Każdy z setek, a może tysięcy początkujących blogerów marzy, żeby odnieść taki sukces jak oni.  Ale czy to o to naprawdę chodzi?

  


Bo na pewno nie chodzi o to, żeby postawić stronę pod fajnym adresem, a zdjęcia okleić miałkim tekstem. Udawanie kogoś fajniejszego niż się jest czy nawet usiłowanie naśladowania Ewy Chodakowskiej też nie wydaje się być na miejscu. Autorzy większości blogów mówią, że nie zdawali sobie sprawy z tego, w jakim kierunku potoczy się to całe blogowanie, bo początkowo robili to przede wszystkim dla przyjemności. I chyba wiem ocb, bo ten post miał być zupełnie o czym innym.(Tu miały być hiperłącza, ale może nie zaczynajmy blogowania od hejterstwa ;-) )



Ale mimo wszystko,  wierze, że poza product placementem blogi to coś więcej. Dlatego wracam. A w zasadzie zaczynam po raz kolejny. Cieszycie się?  Dziś jeszcze nie potrafię określić, co się tu będzie działo, to podobno strategiczny błąd. Trudno. Mimo wszystko wierzę, że Orange Travel kiedyś zabierze mnie na swoją misję ;-)


 Przy okazji małe pytanie do Was. Jaki jest synomim słowa blog? Nie wiem, serio ;-)




Ahoj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...