Nowy Rok zaczałą się bardzo leniwie. Nie chciało mi się ćwiczyć ani zdrowo odżywiać. Jak to mówią jaki Nowy Rok, taki cały rok, istniało więc niebezpieczeństwo, że kolejnych 12 miesięcy spędzę na kanapie z pilotem (ewentualnie z browarem) w ręku, a mój tyłek wróci do swoich kolosalnych rozmiarów.
Kilka dni temu, kiedy biegałam w stanie niezłego podminowania, pomyślałam, że jednak się nie dam. Spiszę sobie swoje postanowienia, ogłoszę je światu i będę konsekwentnie realizować.
- Wystartować w Półmaratonie Warszawskim – wierzę, że dam radę go przebiec, tylko jak to do cholery zrobić w 2 godziny?
- Przebiec Maraton Wrocławski – Jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale to będzie najlepszy prezent na urodziny ever :)
- Skończyć studia – nie pytajcie. Just do it!
- Remont mieszkania – robie go od zawsze, w tym roku skończę.Promise!
- Przepłynąć pod archem w Blue Hole – to może być trochę trudne, bo mam uprawnienia tylko na powietrze. No i na Nitrox, ale nie taki jak trzeba. No cóż, się pomyśli.
Nie tak wiele i nie tak strasznie, prawda? Musi się udać! Nie wiem tylko skąd wezmę na to wszystko
czas, w każdym razie, teraz jak już wiecie będzie mi głupio sie
wycofać ;) Żeby być do końca szczerą, powiem Wam, że po cichu
myślę jeszcze o rzuceniu palenia. Teoretycznie postanowiłam zrobić
to w poniedziałek, ale coś czuję, że to się jeszcze zobaczy.
Jeśli podobnie jak ja, macie problemy
z konsekwencją, dajcie znać, podeślijcie Wasze postanowienia. Będę
monitorować Wasze postępy i trochę Was poopierdalam w słabszych
momentach. W tym jestem na prawdę dobra! :) Jeśli nie, to trudno,
wystarczy, że będziecie trzymać za mnie kciuki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz