Etykiety

środa, 19 lutego 2014

Dlaczego robimy głupie rzeczy?


Fejm. Czasem zdarza się coś, co z nie wiadomo jakich przyczyn znajduje się na ustach wszystkich. Czasem są to majtki Dody na okładce tabloidu, czasem kilka słów powiedzianych przez panią wicepremier, innym razem piosenka Pharella Williamsa.


Pamiętam, że kiedyś po sieci krążyło info o jakimś gigantycznym gradzie, który miał mieć miejsce w lipcu. Oczywiście nic takiego się nie wydarzyło, ale nie znam osoby, która nie miałaby informacji o tym zdarzeniu w swojej skrzynce mailowej. Minęło kilka lat, czasy się zmieniły. Dziś fejm roznosi się przez Facebooka. Spoko, gdyby nie on nigdy nie dowiedziałabym się o tym, że można się jarać bieganiem po schodach. A już na pewno nie o fakcie, że jest to dyscyplina sportowa.


 
Tak moi drodzy, dobrze widzicie. Tower Running. Bieganie w klaustrofobicznych klatkach schodowych, często bez okien i klimatyzacji, a co za tym idzie pewnie w oparach potu grupowo wydzielanego przez ludzi, których celem jest sięgnięcie gwiazd. Brzmi nieco idiotycznie, nie?

Najsłynniejszy wyścig, który rozsławił tę dyscyplinę to nowojorski bieg na szczyt Empire StateBuilding. 86 pięter, 1157 stopni. W Polsce po raz pierwszy ścigano się na schodach nieistniejącego już budynku Poltegoru (85 metrów, 460 schodów) we Wrocławiu, a pierwsze krajowe mistrzostwa w tej dyscyplinie odbyły się w Katowicach w hotelu Altus (30 pięter, 460 schodów).

Niby nic takiego, cóż więc się stało, że bieganie po schodach zawładnęło wallami warszawskich biegaczy? Ha! Zapisy dodatkowe na Bieg na Szczyt Rondo 1. No a skoro wszyscy, to co, ja nie? Nic z tego :) Plan był taki, że wystartuje cała drużyna pierścienia, ale moi kompani niestety nie wykazali się refleksem. Tak, będę biec. Sama. Tak, nigdy tego nie robiłam, tak, wyśmiałam tę dyscyplinę, a tak na serio to zorientowałam się w co się wpakowałam, dopiero po otrzymaniu numeru startowego.

 
Bo jakkolwiek groteskowo by to nie brzmiało, bieganie po schodach to bardzo wymagająca dyscyplina. Żeby je uprawiać nie wystarczy na co dzień unikać windy, nawet regularny jogging nie gwarantuje sukcesu. Oprócz żelaznej kondycji przydaje się technika. Serio. Są klatki prawoskrętne i lewoskrętne, do każdej z nich podchodzimy inaczej. To właśnie od tego zależy, którą ręką i w jaki sposób będziemy odbijać się o ściany, tudzież trzymać poręczy. Niezmienne jest to, że zawsze jedną stronę zostawiamy dla tych, którzy się trochę bardziej śpieszą. Ważne jest też, aby stawiać stopę na całej szerokości schodka i żeby pokonywać je pojedynczo. Na radosne podskoki po dwie czy więcej sztuk, mogą sobie pozwolić tylko najsprawniejsi. Zaleca się tylko wbieganie, powrót powinien być spokojny. To trochę jak instrukcja używania schodów ruchomych, co nie? Wiem, złośliwa jestem :-) 




Prawda jest taka, że podczas wyścigów po schodach nasze mięśnie są o wiele bardziej zaangażowane niż podczas standardowego biegu. Poza tym rywalizujemy o czas – podobno podczas tego wysiłku kwas mlekowy aż rozlewa się po naszym organizmie. Chyba coś w tym jest. Nie sprawdzałam tego empirycznie, ale oglądałam galerie z zawodów w necie. Wiecie co po biegu robią uwiecznieni na zdjęciach zawodnicy? Głównie leżą ;-)

Taka sytuacja. Coś mi mówi, że już 15 marca spotka mnie kara za wieczne lenistwo, brak regularnych podbiegów i naigrywanie się z tych zawodów. Pozostaje mieć nadzieję, chociaż uda mi się zdobyć medal :) Będzie wesoło :)

P. S. Przypadkowo znalazłam stronę Towerrunning World Cup. Nie wiem o co chodzi, ale skoro to coś międzynarodowego, to musi być ważne. No, w każdym razie zobaczcie jaka flaga widnieje przy pierwszym miejscu światowej, męskiej klasyfikacji :) Brawo Piotr Łobodziński!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...