Tak sobie siedzę w ten uroczy sobotni
wieczór i usiłuje ogarnąć jutrzejszą połówkę. Tym
razem postanowiłam zrobić coś całkowicie nowego czym niewątpliwie
jest dla mnie przygotowanie porządnej playlisty.
Zawsze szłam na spontan w tym temacie,
słuchałam po prostu tego, co miałam w telefonie. Tym razem jest
inaczej, bo ostatnio powtarzające się co drugi utwór Happy
Williamsa doprowadzało mnie do szału :)
Co prawda zdarzało mi się
bigać bez muzki, ale było to spowodowane tylko i wyłącznie tym,
że po pierwsze telefon mi się odrobinę zużył przez co muzyka
często sama się pauzuje, a po drugie irytacja na dyndający kabel
wzrasta proporcjonalnie do wzrostu prędkości. Mogłabym nie
ryzykować nerwa na trasie, ale obawiam się, że moja głowa nie
jest na tyle mocna, żeby wytrzymać dwugodzinne przebieranie nogami
bez stosownego podkładu muzycznego.
No, ale ja nie o tym miałam. Wertując
zawartość telefonu odkryłam, że moje biegowe utwory znacznie
odstają od tych, czego zazwyczaj słuchają biegacze. Zdecydowanie
unikam nakręcających kawałków, a wybieram te lekkie i przyjemne –
takie, które oddają, albo poprawiają mój nastrój.
Żeby było śmieszniej, jak się na
jakiś kawałek uprę, zazwyczaj katuję go do znudzenia. Często
dany utwór powtarzam na danej playliście kilka razy, przez co
często staje się motywem przewodnim danego biegu, albo przynajmniej
mi się z nim kojarzy :) Przy okazji odkryłam też, że mam już za
sobą dziesięć oficjanych startów (no, biegania po schodzach nie
liczę :) ), zatem z tej właśnie okazji, spcjalanie dla Was moich
dziesięć piosenek przewodnich :)
- She runs the night. To były czasy. Rany, jeszcze nigdy w życiu nie przebiegłam takiego dystansu :) Miła babska impreza, zatem na uszach też baba. Gossip :)
- Bieg Powstania Warszawskiego. To już druga piątka w moim życiu. Ważna idea, zatem postawiłam na przewodnik historyczny przygotowany przez Motivato. Oczywiście, mimo doświadczenia biegowego (hehe, serio tak mi się wydawało :) ) źle obstawiłam czas i ze zdobywania wiedzy historycznej wyszły nici :)
- Biegnij Warszawo – rany, mój rekord to 6 km, jak zrobić 10? Zatem była tu też Gossip, była Demi Lavato i jej Give your heart a break (chyba z jakimś narzeczonym się pokłóciłam :-) ), nawet Florence and the machine się przewineło, ale piosenka tego biegu to zdecydowanie:
- Bieg Niepodległości. Druga dycha jest moc :) Głównie dzięki Rudminetal, którego kawałek zwinęłam z funpaga Panny Anny (chyba tęskniłam za narzeczonym :) ) :)
- 8 Bieg WOŚP – pierwszy bieg w klimacie poimprezowym, zatem kawałki też imprezowe. Grana była Marcysiowa playlista o wdzięcznym tytule, jak na styczeń przystało, Summer. Zaczyna się od mixu kawałka niżej, a potem nie pamiętam :)
- Bieg Żołnierzy Wyklętych. Tu pojawiały się na zmianę dwa utwory, które podbiły moje serce na jakimś tanecznym piwie (niech żyje muzyka live!) Także oprócz Michaela Jacksona i jego The way you make me feel w playliście znalazło sie też:
- 9. Półmaraton Warszawski. Już wiecie jak ten start przeżywałam, także się nie śmiejcie, serio myślałam, że umrę. Była zatem Mocna i... :)
- 10 km przy Orlen Warsaw Marathon. Tego biegu nie wspominam najlepiej, niestety nie uratował go nawet Bob ani Tajpan, mimo, że kawałek świetny :)
- Bieg na Monte Cassino. Chyba Was nie zaskocze, jak napiszę, że grany był Gentelman. Nie znałam typa, ale lubił go pan potencjalny, zatem oprócz Live your life z wiadomych powodów:
- Hipodromowy Cross Biegowy. Spontaniczny udział, spontaniczne kawałki w uszach. Nic specjalnego, zatem efekt też raczej kiepski, więcej tak nie zrobie :)
Wyszło 11, ale cóż :) Potem była dyszka na Biegu Powstania
Warszawskiego – pierwszy start bez muzyki. Można? Pewnie, że
można, tylko po co :) A jutro chyba pobiegnie ze mną Mrozu. Jeszcze
nie wiem, w której piosence, ale taki optymistyczny jest chłopak,
na pewno się sprawdzi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz