Lubię czytać książki. Niestety
chyba mam ich na konice zbyt dużo, bo coraz rzadziej trafiam w nich
na historie, które powodują podwyższenie ciśnienia,
przyśpieszenie oddechu, ewentualnie zarwanie nocy. Książki o
bieganiu nie przemawiają do mnie tymbardziej.
Zaczęłam od Murakamiego. Miła lektura, ale nie
znalazłam w niej niczego odkrywczego (chłopie sama to przeżywałam!).
Kupiłam Półmaraton Gallowaya, ale przejrzałam i odstawiłam na półkę.
Wszystko co w nim jest już dawno czytałam w necie. Mam jednak
typową kobiecą skłonność do włażenia z butami w cudze życie,
więc chętnie sięgnęłam po biografię Chrissie Wellington – najtwardszej
kobiety na świecie (jak ja!).
No więc Chrissie to brzydkie,
zakompleksione dziecko. Jest kapitanem szkolenj drużyny pływackiej,
kujonem, ma problemy z żywieniem. Chciałoby się powiedzieć –
banał. Ale to już pewnie wiecie z innych blogów, więc nie będę
się rozwodzić. Uprzedzę tylko, że te historie ciągną się przez
pół książki. Mimo tego, warto przez nie przebrnąć, bo w końcu
dochodzimy do momentu w którym Chrissie odkrywa alkohol. To właśnie
tu powinna zaczynać się ta książka :)
Rozczaruje Was, nie bedzie tu opisów
dzikich libacji. Chrissie, jak na babę przystało, szybko się nudzi
i zmienia swój tryb życia o 180 stopni. Najpierw chce przebiec
maraton (znowu jak ja!), później dochodzi rower, wracają treningi
pływackie. W wieku trzydziestu lat postanawia zostać zawodową
triatlonistką (mam jeszcze szansę!). I tu zaczyna się jazda.
Prawdziwa, bez trzymanki, czy jak tam chcecie ;-)
Bardzo fajnie, bez niepotrzebnego
patosu opisuje codzienne życie sportowca – żywienie, treningi,
kontakty międzyludzkie (oł je!). Ale to co w tej książce
najfajniejsze, to relacje z jej kolejnych startów. Są bardzo realne i
pełne emocji. Mimo, że ciężko mnie ruszyć/wzruszyć (w końcu twarda jestem), w
paru momentach wydawało mi się, że biegnę razem z nią (nie, nie
brałam żadnych używek podczas czytania). Bez bicia przyznam się
też, że zdarzyło mi się zacisnąć kciuki - bosz, żeby jej się
udało! A jeśli komuś udaje się coś za każdym razem, to po
pewnym czasie powinno wydawać się to oczywiste, prawda? Zapewniam
Was, w przypadku tej książki wcale takie nie jest ;-)
Także jeśli chcecie się dowiedzieć
jak to jest startować na Hawajach, pływać, jeździć, biegać z
kontuzjami, przerywać start w mistrzostwach na wizytę w toalecie i
nie wierzę, że to piszę, ale z kaczątka stać się łabędziem, z
czystym sumieniem – polecam :) .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz