To jest post demotywujący. Nie czytaj go, jeśli właśnie jesteś na diecie, no chyba, że właśnie przebiegłaś 5 km, ewentualnie zrobiłaś Skalpel albo trening Insanity. Tylko wtedy, zamiast kapiącej ślinki, poczujesz politowanie wobec mojej słabości i poprawisz swoje samopoczucie.
Na codzień staram się odżywiać
zdrowo. Udało mi się nawet uciec od fastfoodów, procentów i
nocnych przekąsek. Ot, kwestia przyzwyczajenia. Wystrzegam się się
słodyczy, czipsików i coli. Czuje się z tym dobrze, ale zdarzają
takie dni jak dziś. Złe. Siedzę, myślę ocb, ale przede wszystkim
mam ochotę na COŚ.
Dziś postanowiłąm odstąpić od
codziennych przyzwyczajeń i zjeść coś co nie jest sałatką,
kurczakiem, owsianką z ziarnami, serkiem wiejskim czy jogurtem.
Pierwsza myśl, chlebek z masełkiem. Ale znam swoje możliwości.
Kupuję pół chleba wiejskiego – zjem pół chleba wiejskiego. Z
masełkiem. Nie, nie, nie. Zjem bułkę z szynką, pomyślałam.
\
Weszłam do sklepiku w metrze. Stanęłam na środku i zobaczyłam te wszystkie... no właśnie. Kilogramy ciast ze sztucznym kremem, nadmuchane buły i zmacane bochenki pieczywa. Tak długo powstrzymywałam się od takiego jedzenia, że nie mogłam się w tym sklepie odnaleźć. Wyszłam i skierowałam się do Osiedlowego, który w godzinach popołudniowych ma mocno przebrany asortyment. Kupiłam dwie grahamki i przyszłam do domu. Dresik, herbatka I kolacja.
Weszłam do sklepiku w metrze. Stanęłam na środku i zobaczyłam te wszystkie... no właśnie. Kilogramy ciast ze sztucznym kremem, nadmuchane buły i zmacane bochenki pieczywa. Tak długo powstrzymywałam się od takiego jedzenia, że nie mogłam się w tym sklepie odnaleźć. Wyszłam i skierowałam się do Osiedlowego, który w godzinach popołudniowych ma mocno przebrany asortyment. Kupiłam dwie grahamki i przyszłam do domu. Dresik, herbatka I kolacja.
Nawet nie zauważyłam, kiedy
wciągnęłam całą czekoladę. O ile kawa do złagodzenia słodkiego
smaku jest zupełnie zrozumiała, nie wiem, skąd mi się wziął ten
banan na zagrychę.
Gardzcie, plujcie, wyzywajcie mój
niecny występek! Cała tabliczka czekolady w 10 minut? Tak,
potrafię. Zapewne tak jak wszyscy, którzy na codzień unikają
niezdrowego/tłustego/kalorycznego jedzenia. I wszyscy ci, którzy są
na diecie. Powiedzmy sobie szczerze, odmawiajac sobie na codzień
czekoladki,ciasteczka,delicji czy tego co tam najbardziej lubimy ( a
wszyscy wiemy, że najbardziej lubimy to, czego lubić nie
powinniśmy), skazujemy się na takie ataki. Ale z drugiej strony,
czy wciągając regularnie takie samkołyki, nie skazujemy się na
wieczne niezadowolenie ze swojej sylwetki? Ja tam wolę dzień
dyspensy ;-)
Jak by nie było po zapchaniu się
czekalodą, poczułam się o niebo lepiej. Co prawda teraz
zastanawiam się jak dużo czasu powinnam spędzić dziś w
towarzystwie Chodakowskiej, aczkolwiek nie bardzo mam siłę się
ruszyć. Jutro pewnie będą mnie pożerały wyrzuty sumienia, ale
póki co jest mi błogo. Kochane kalorie :-) Wieczorem będzie piwo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz