To musiało się tak skończyć. Imprezowanie z przeziębieniem, testowanie butów w topiącym się śniegu i notoryczne niedospanie w końcu mnie rozłożyły. Niby jeszcze nie umieram, ale dziś zamiast biegania z Night Runners siedzę pod kołdrą i piszę dla Was post. W sumie to chyba nie ma tego złego, co sądzicie?
Zacznę od tego, że w końcu
nawiązałam łączność z kimś, kto otwartym tekstem mówi;
biegasz za wolno, za rzadko, po prostu you're doing it wrong. I wiecie co? Ma rację. Dzięki Łukasz ;)
Planuje poprawę sytuacji. Plan naprawczy rozpoczynam od przeglądania statystyk na Endomondo. Na pierwszy ogień – styczeń. Oto czym zajmowałam się w pierwszym miesiącu tego roku:
bieganie – 7 godzin, 26 minut i 5 sekund,
przebiegnięte 67.08 kilometrów, spalone 4779 kalorie,
aerobik – równe 9 godzin i 4587
spalonych kalorii,
gimnastyka – 40 minut – 177 kalorii na
minusie,
joga – 2 godziny, 50 minut – 653
kalorie mniej,
pilates – 15 minut, ubyło 52 kalorie.
Wychodzi, że w styczniu ćwiczyłam 19
godzin, 31 minut i 5 sekund spalając przy tym 10 247 kalorii. 21 dni treningowych. Czy to dobrze? Rok temu powiedziałabym,
że świetnie, ale biorąc pod uwagę moją aktualną kondycję oraz
ambitne plany wynik jest dość słaby. Mimo tego, daje sobie plusa
za regularność. Luty trwa dopiero 10 dni, a już widzę, że będzie
ciężko utrzymać ten poziom. Idelanie byłoby trenować
przynajmniej sześć razy w tygodniu, ale kto ma na to czas. Z
drugiej strony, trening to nie obowiązek, a luksus, więc
trzeba go regularnie kosztować :-)
W styczniu biegałam głównie
wieczorami w mrozie i śniegu, więc starałam się nie spinać,
żeby się nie zniechęcić. Podczas aerobiku towarzyszyła mi
najcześciej Mel B., a pod koniec miesiąca jej miejsce zajął Shoun
T i jego T25. Jednak, z uwagi na wrześniowy maraton, muszę się
skoncentrować głównie na bieganiu, a trening siłowy potraktować
jako jego uzupełnienie. Muszę też wrócić na basen – nie wiem
dlaczego tak dawno tam nie byłam.
To tyle z moich dzisiejszych refleksji.
Korzystając jednak z okazji, że nawiazuje z Wami łączność
przyznam się, że już zdążyłam odpuścić jeden z planów na ten
miesiąc – nie wystartowałam w Grand Prix Warszawy. Trochę z winy
mojej, trochę z niemojej, w każdym razie rozpaczliwie poszukuję
osoby, która pomoże mi zorganizować pakiet na Bieg Wedla.
Przecież Wam też zmieniają się plany, nie? W ramach usprawiedliwienia, do planów marcowych dołączam bieg
Tropem Wilczym.
Za miesiąc kolejne podsumowanie. Będzie albo świętowanie, albo linczowanie. Zostańcie, warto :)
No w lutym trza wziąć ze dwa dni wolnego na urodziny Gęsi!
OdpowiedzUsuńZlituj się! Wyłącz weryfikację cyferkową, bo ja tam nic nie widzę :D
OdpowiedzUsuńJuż, już, specjalnie dla Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńSprawdzam!
OdpowiedzUsuńhe he NO! Działa!
OdpowiedzUsuńTo spotkamy się w Skaryszaku w marcu :)
OdpowiedzUsuńco wybrałaś ,5 czy 10?
Biegnę na dychę, ale przez chorobę kompletnie nie jestem w formie, więc nie wiem czy to był dobry pomysł :)
Usuńkompletnie nie ogarniam endomondo, zrobisz jakąś notkę o tym?
OdpowiedzUsuń